Kaja szuka domu!

Witam, ostatnimi czasy otrzymujemy wiele wiadomości od naszych kochanych zwierząt, niestety wiele z nich nie ma w sobie zawartych dobrych słów, po raz kolejny chcielibyśmy się zwrócić do Państwa z prośbą o pomoc, a mianowicie…

Witajcie Kochani!

Mam na imię Kaja.
Wiecie, kiedyś trafił mi się los na loterii taki, który rzadko się zdarza takim stworzonkom jak ja, miałam się bardzo dobrze, bo pewna starsza Pani zabrała mnie z azylu i dała szczęśliwy domek.
Niestety ta Pani zmarła i znowu zostałam bez domku. Grozi mi coś strasznego czyli powrót do azylu.

Czy znajdzie sie jakaś Duszyczka, która mnie przygarnie raz kolejny?

Wiecie, ja już tak dużo krzywdy w życiu zaznałam, że teraz bardzo powoli oswajam się, ale jak się oswoję potrafię być wdzięczna.
Jeśli ktoś mnie zechce proszę dzwonić pod numer Fundacji lub na numery: 605 864 709 lub 695 786 156.

Kochani bardzo liczę na Was, proszę nie pozwólcie mi znowu wrócić do tego, tak bardzo okropnego miejsca.
Tak bardzo pragnąca szczęśliwego domku Kaja

 

 

List od Henia!

Dziś zupełnie przypadkowo trafił do fundacji bardzo ciekawy list od jednego z naszych szczęśliwie uratowanych zwierzaków.

Witajcie moi kochani!

Przede wszystkim chciałem – upss – chyba nie zaczyna sie tak zdania, ale jestem jeszcze malutki, mam dopiero 8 miesięcy, więc myślę, że mi wybaczycie.

Chciałem Wam wszystkim bardzo podziękować za wszystkie datki na rzecz Fundacji. Oni tak bardzo angażują się w ratowanie i opiekę nad takimi małymi, BEZBRONNYMI istotami, jak ja.

Moje kocie dzieciństwo skończyło się 4 miesiące temu, kiedy to zostałem potrącony przez samochód. W obecnych czasach ludzie wolą kopnąć psa czy kota zamiast pomóc.

Ale na szczęście są jeszcze tacy ludzie jak WY moi kochani.

Po wypadku miałem przetrącony kręgosłup, tak poważnie, że nie miałem racji BYTU na tym świecie.

Nie chodziłem, nie miałem kontroli nad wydalaniem moczu i kału – czułem się spisany na straty ( wtedy bardzo bałem się tego tak okrutnego zastrzyku ).

Dzięki Fundacji miałem możliwość podjęcia leczenia i rehabilitacji u Pani Doktor Violetty Olender z Przychodni Weterynaryjnej ARKA w Tychach.

Straciłem kocie dzieciństwo, przeszedłem dużo bólu, strachu i męki, mam bezwładny ogonek, ale moi kochani, DZIĘKI WAM I FUNDACJI dzisiaj ŻYJE, CHODZE i powoli zaczynam się bawić.

Na poprzednich zdjęciach nie ujęto mojego kalectwa, widać tylko jeden z wielu uszczerbku na moim futerku, na skutek uderzenia samochodem, ale teraz na załączonych zdjęciach widać jaki jestem szczęśliwy.

Tak bardzo chciałbym, aby inne zwierzątka, mojego pokroju, miały podobną szansę jak ja.

Cóż, to tylko zależy od Was, co się z Nami stanie.

Bardzo WAM wdzięczny  i w końcu szczęśliwy HENIO