Znieczulica władz – Koziołek w Koziegłówkach

Zwierzaki – omijajcie Koziegłówki w powiacie myszkowskim!
Przez kilka dni biedny koziołek leżał konając w rowie, nikt na niego nie zwracał uwagi, przechodnie, policja.
Dopiero po kilku dniach Pan Bolesław zauważył go i postanowił coś z tym zrobić, po telefonach do straży, policji, straży miejskiej wszędzie dostawał odmowę pomocy a w dodatku został
posądzony o złamanie prawa iż zabrał to zwierzę do domu! Dzięki takim ludziom możemy się rozwijać i pomagać zwierzętom! Dziękujemy takim ludziom!

Zarówno przedstawiciele urzędów, którym podlega gmina Koziegłówki oraz powiat myszkowski, jak i służb działających na tym terenie, w sposób rażący zaniechały, do czasu interwencji fundacji Świat Zwierzętom, jakichkolwiek działań mających na celu ratowanie życia przemarzniętego zwierzęcia, najprawdopodobniej wystraszonego przez łowczych strzelających do bażantów, przygarniętego przez Pana Bolesława Walo.

Instytucje i służby do których zwracał się Pan Bolesław zignorowały prośbę o pomoc, pomimo ciążącej na nich ustawowej dbałości między innymi o dobrostan dzikich zwierząt, zamieszkujących podległy im teren.

Przytaczając wypowiedź zastępcy Powiatowego Lekarza Weterynarii w Myszkowie (cyt.) „Spisaliśmy sobie dane tej osoby, a następnie podjęliśmy powiedzmy nasze czynności w celu ustalenia faktów, dokonania analizy i przeprowadzenia postępowania”. Postępowanie to zostało ograniczone do informacji telefonicznej, iż za przygarnięcie do zagrody dzikiego zwierzęcia w myśl prawa Panu Bolesławowi grozi wysoka kara finansowa. Jak stwierdził Pan Bolesław Walo: Powiedzieli, że jest to przestępstwo brać dzikie zwierzę do domu, że to jest Skarbu Państwa. Zatemzamiast pomocy, ratującemu życie zwierzęcia udzielono informacji, mającej charakter zarzutu dotyczącego bezprawnego przetrzymywania dzikiego zwierzęcia w obrębie swojej posesji.

Przedstawiciel Urzędu Miasta w Koziegłowach ograniczył odpowiedzialność gminy do uprzątnięcia zwłok padłego zwierzęcia, o ile leżałyby na pasie drogowym. Z tym, że zwierzę wciąż żyje. Ponieważ fakt ten stanowił najwidoczniej problem, sugerowano działanie Koła Łowickiego. Z wypowiedzi myśliwego, cyt.: „Zwierzę takie chore nie podlega selekcji, poza tym jest już w tej chwili po sezonie łowieckim na sarny. Sarny są w sezonie ochronnym…” wynika, że rozwiązaniem miałoby być poddanie chorego zwierzęcia selekcji poprzez jego odstrzelenie.

Zastanawiające jest, czy zgodnie ze statutem tegoż Koła Łowieckiego zajmowanie się dzikimi zwierzętami polegać ma jedynie na ich planowanym odstrzale w sezonie łowieckim?

Jak wynika z powyższego, udzielona ratującemu życie zwierzęcia pseudo-pomoc ze strony Powiatowego Lekarza Weterynarii polegała wyłącznie na przedstawieniu informacji o sankcjach karnych; ze strony Urzędu Miasta na uprzątnięciu zwłok, gdy zwierzę skona; zaś Koła Łowieckiego na ustaleniu braku możliwości jego zastrzelenia ze względu na okres ochronny.

Powołując się na ustawę o ochronie przyrody przy przedstawianiu Panu Bolesławowi zarzutu bezpodstawnego przetrzymywania dzikiego zwierzęcia, będącego „Skarbem Państwa” (cyt. z wypowiedzi Powiatowego Lekarza Weterynarii), nie poświęcono należnej uwagi tym ustawowym przepisom, które regulują zakres odpowiedzialności i podmioty odpowiedzialne za ochronę „własności Skarby Państwa”, to jest dobra narodowego, którego częścią są również dzikie zwierzęta.

Naszym zdaniem, zamiast poświęcać czas na analizowanie sankcji wobec Pana Bolesława, Powiatowy Lekarz Weterynarii po otrzymaniu informacji, wraz z przedstawicielem Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego, winien natychmiast przeprowadzić diagnozę stanu faktycznego, zapewnić pomoc weterynaryjną zwierzęciu i ustalić, czy w zagrodzie Pana Bolesława zwierzę będzie miało zapewnione właściwe warunki do rehabilitacji, to jest  spokój, miejsce do spania, wybieg, odpowiednią karmę oraz dalszą weterynaryjną opiekę. Wówczas ratujący życie zwierzęcia mógłby wystąpić do władz powiatowych o wyrażenie zgody na czasową, to jest na okres niezbędny do wyleczenia, opiekę nad zwierzęciem.

Pan Bolesław, nawet nie poinformowany o procedurach, uczynił w celu ich realizacji bardzo wiele, natomiast instytucje w tym zakresie – nic!

Link do reportarzu TVS: http://www.tvs.pl/37577,drugie_zycie_sarny.html

List od Henia!

Dziś zupełnie przypadkowo trafił do fundacji bardzo ciekawy list od jednego z naszych szczęśliwie uratowanych zwierzaków.

Witajcie moi kochani!

Przede wszystkim chciałem – upss – chyba nie zaczyna sie tak zdania, ale jestem jeszcze malutki, mam dopiero 8 miesięcy, więc myślę, że mi wybaczycie.

Chciałem Wam wszystkim bardzo podziękować za wszystkie datki na rzecz Fundacji. Oni tak bardzo angażują się w ratowanie i opiekę nad takimi małymi, BEZBRONNYMI istotami, jak ja.

Moje kocie dzieciństwo skończyło się 4 miesiące temu, kiedy to zostałem potrącony przez samochód. W obecnych czasach ludzie wolą kopnąć psa czy kota zamiast pomóc.

Ale na szczęście są jeszcze tacy ludzie jak WY moi kochani.

Po wypadku miałem przetrącony kręgosłup, tak poważnie, że nie miałem racji BYTU na tym świecie.

Nie chodziłem, nie miałem kontroli nad wydalaniem moczu i kału – czułem się spisany na straty ( wtedy bardzo bałem się tego tak okrutnego zastrzyku ).

Dzięki Fundacji miałem możliwość podjęcia leczenia i rehabilitacji u Pani Doktor Violetty Olender z Przychodni Weterynaryjnej ARKA w Tychach.

Straciłem kocie dzieciństwo, przeszedłem dużo bólu, strachu i męki, mam bezwładny ogonek, ale moi kochani, DZIĘKI WAM I FUNDACJI dzisiaj ŻYJE, CHODZE i powoli zaczynam się bawić.

Na poprzednich zdjęciach nie ujęto mojego kalectwa, widać tylko jeden z wielu uszczerbku na moim futerku, na skutek uderzenia samochodem, ale teraz na załączonych zdjęciach widać jaki jestem szczęśliwy.

Tak bardzo chciałbym, aby inne zwierzątka, mojego pokroju, miały podobną szansę jak ja.

Cóż, to tylko zależy od Was, co się z Nami stanie.

Bardzo WAM wdzięczny  i w końcu szczęśliwy HENIO

 

Sunia odnaleziona!

Szukanie zakończone, po zniknięciu suni wszczęte zostały poszukiwania pieska na terenie prawie całego śląska, nie chcieliśmy aby piesek, który tyle wycierpiał musiał dalej zmagać się ze swoim nieszczęściem. W pierwszych dniach widziana była w okolicach starej ligoty w Katowicach, dostrzegana była przez wiele osób, teoretycznie cała dzielnica zaangażowała się w pomoc za co bardzo dziękujemy jednak nasze tropy z czasem zanikły. Po wielu telefonach pojawiła się informacja iż widziana była w okolicach dąbrówki, wiele godzin poszukiwań aż wkońcu udało się, została nakarmiona jednak ona jeszcze nie chciała zostać złapana. Po kilku dniach z lekką pomocą szkoły Gimnazjalnej na Borowcu udało się ją złapać i zawieść do weterynarii całą i szczęśliwą. Chcielibyśmy podziękować wszystkim zaangażowanym za pomoc i okazane dobre serca.

Dodatkowo chcielibyśmy prosić o wolne datki przeznaczone na sprowadzenie bociana z wsi Ludowinka Woj. Łudzkiego oraz jego opiekę weterynaryjną.